PRODUKTY, KTÓRE MNIE ZACHWYCIŁY.
TEST
DLA NIEDOWIARKÓW, ALE Z HUMOREM
Odebrałam paczkę od dostawcy, zapłaciłam i przeszłam do rozpakowywania. Z kartonika wyjęłam eleganckie pudełko( pakiet startowy ). Zawierało kilka produktów, które mogłam przetestować. Na pierwszy ogień ruszył mój czajnik. Mój biedny czajnik, totalnie usyfiony, że aż wstyd się przyznać. Wyglądał jakby go ktoś wymazał w sadzy i wylał na niego litr oleju. Lepiący, nie przypominający stanu kiedy go kupowałam.Spryskałam go odpowiednim specyfikiem przeznaczonym do powierzchni tłustych, odczekałam kilka chwil, potem zaczęłam go czyścić.Wyszorowałam kazdy zakamarek. W czasie spłukiwania wyłaniał się piękny, srebrny, rażący blaskiem czajnik.Był nie do poznania. Okey. no to czas na szybę z piekarnika. Wyszperałam w narzędziach mojego męża jakiś śrubokręt/śrubowkręt ( wybaczcie panowie, nie wiem jak to poprawnie brzmi), rozkręciłam dżwiczki na części pierwsze, jak znam życie potem będę się zastanawiać jak je złożyc do kupy, by odzyskały swój pierwotny stan, ale do rzeczy. Wyjęłam , moją przyjaraną szybę. Nie wyglądała nic lepiej od czajnika. Zalałam ją tym razem innym płynem,odczekując chwilke. Patrzę, a tu robi mi się piana. Chryste!!!!! To coś topi mi szybę. Spanikowana, odkręciłam kran ile się tylko dało i natychmiast rozpoczęłam ratowanie mojej szyby, zalewając podłogę, ściany i siebie. Na podłodze było pełno wody, jakby rzeka wystąpiła z koryta, ściany, jakby ktoś zamoczył wielki malaski pędzel w błocie i chlapał nim na wszystkie strony, a ja, jakby mnie ktoś wrzucił do jeziora i próbował utopić. Z małego bajzlu zrobił się duży bajzel. Szybie nic się nie stało, a ja miałam nie lada sprzątanie. Na mojej części od piekarnika widniały jedynie zacieki w miejscach gdzie ów płyn nie dotarł. Więc czynność tę musiałam powtorzyć. Tym razem bez panikowania. W każdym bądź razie efekt końcowy był zadowalający. Moje okienko wygądało prawie jak nowe.
Zapach jaki unosił się w moim domu, przypominał ogród pełen kwiatów i owoców.Na mojej twarzy pojawił się uśmiech ( gdyby nie te uszy, byłby dookoła głowy).Nigdy wcześniej nie spotkałam się, aby jakikolwiek płyn przeznaczony do takich zabrudzeń tak pięknie pachniał i tak doczyścił. Po jakimś czasie zrobiłam kolejne zamówienie, ryzykując zakup żeli do prania.Jestem strasznym alergikiem, więc alergeny grają istotną rolę w moim życiu.
Przygotowałam ciuchy, zamknęłam bęben i przystąpiłam do czynności.Użyłam żelu do tkanin białych, wlałam go do przegródki do tego przeznaczonej, potem płyn do pielęgnacji tkanin do wyznaczonego miejsca i wstawiłam pranie. Kiedyś moja teściowa kupiła mi żel do prania, jakiś niemiecki, po którym dostałam potwornego uczulenia. Wyglądałam jak wielka zmutowana biedronka różniąca się jedynie kolorem kropek. Moje pośladki były tak wysypane jakbym wpadła tylkiem w pokrzywy. Nie mam do niej pretensji, skąd miała wiedzieć, że będzie taka reakcja. Po 3 godzinach skończyło się pranie i jak to zwykle bywa trzeba je rozwiesić by wyschło. Tkaniny były miekkie i przyjemne w dotyku, doprane i przepięknie pachnące. Na drugi dzień założyłam świeżo wypraną moją ulubioną bluzkę, bieliznę itd. Na drugi dzień nie miałam żadnych oznak alergii. Zakładałam rzeczy wyprane w tych właśnie żelach i nic, żadnej alergii, żadnej wysypki. Rozumiecie? Nic, zero ,nul. Dzięki Ci Boże, a raczej Elu.To właśnie jej powinnam podziękować, że nie wbiła mnie na minę i polecila mi właściwe produkty z przekonaniem, że nic sie nie stanie. Tak też uczyniłam.
Używam tych produktów do dziś, piorę w tych żelach i nie mam żdnych odczynów alergicznych.
Mój dom jest czysty i pachnący. Nawet moja toaleta pachnie i nie śmiedzi chlorem.